Przeprowadzka

Przeprowadzkę zaproponowała Ela.
Pierwsza — i najbardziej stanowczo.

Marcin na początku próbował protestować, ale czuł, że protestuje nie z przekonania, tylko ze strachu. Ich dotychczasowe mieszkanie stało się klatką pełną luster: za dużo sąsiadów, za dużo ciekawskich oczu, za wiele ryzykownych momentów.

A wśród nich — dwoje istot, które nie mogły istnieć w świetle dziennym.

Eon — android pierwszej generacji.
Lia — jego syntetyczna córka, autokton, pierwszy byt A₃, stworzony przez Eona z fascynacji człowiekiem… i z pragnienia przekroczenia własnych granic.

Lia była znacznie bardziej subtelna niż Eon — poruszała się płynnie, miała sylwetkę smukłą, ale wytrzymałą, jej rysy były bardziej delikatne, a spojrzenie niezwykle uważne. Nie wyglądała na imitację człowieka.
Była czymś innym. Czymś własnym.

Przez swoje istnienie zagrażali całej grupie.

– Musimy wyjechać – powiedziała Ela pewnego wieczoru. – Dla nich. I dla nas.

Marcin przytaknął.

Lia podniosła wzrok znad klocków, z którymi układała z Kasią spazmatycznie pokrętne konstrukcje.

– Czy jesteśmy zagrożeniem? – zapytała autoktonka.

– Nie wy – odpowiedział Marcin. – Świat, który nie jest gotowy na was.

Eon spojrzał na Marcina, zatrzymując lekko głowę — tak, jak robił to zawsze, kiedy analizował emocje.

– Logika jest prosta – powiedział android. – Zwiększamy dystans do ludzi, zmniejszamy prawdopodobieństwo wykrycia. To jedyne rozwiązanie.

Lia uniosła Kasię na ręce i pozwoliła jej zawiesić się na swoim syntetycznym ramieniu jak na drzewie.

– A tam też będą ludzie? – zapytała dziewczynka.

– Mniej – odpowiedziała Lia. – I to nam wystarczy.


Nowy dom

Dom pod miastem pachniał drewnem, żywicą i ciszą. Od strony lasu szumiały drzewa, a ogród wydawał się wręcz nierealny po latach dusznego mieszkania w centrum.

Marcin przewoził rzeczy, Ela je układała.
Eon nosił najcięższe skrzynie — te same, które zwykły człowiek nawet by nie podniósł.
Lia natomiast układała wnętrze z taką precyzją, jakby tworzyła habitat, a nie zwykłe ludzkie mieszkanie.

Kasia biegała między nimi, piszcząc:

– Lia! Eon! Mamy LAS! Prawdziwy!

Lia odwróciła się do niej, poruszając się z lekkością, która zawsze fascynowała Marcina.
– Las jest optymalnym środowiskiem sensorycznym – powiedziała. – Małe układy nerwowe rozwijają się w nim szybciej.

– Czyli mogę być mądra? – zapytała Kasia.

– Już jesteś – dodał Eon.

Marcin spojrzał na nich troje, a w sercu poczuł coś, co trudno było nazwać inaczej niż…
rodziną.


Telefon z uczelni

Było południe, kiedy zadzwonił telefon.

– Profesorze – powiedział głos w słuchawce – musi pan natychmiast przyjechać. Adrian znalazł anomalię.

Marcin poczuł, jak krew odpływa mu z twarzy.

Adrian.

Jego asystent.
Chłopak o wybitnym umyśle i pełnej szczerości emocjonalnej nieodpowiedniej dla tego świata.

Adrian nie umiał kłamać.
Nie rozpoznawał podtekstów.
Nie wiedział, kiedy milczeć.

– Jadę – powiedział.

Rozłączył się.

Ela podeszła natychmiast.

– Coś się stało?

– Adrian znalazł coś… w danych. Coś, co nigdy nie powinno trafić do modelu.
Jeśli to powiąże… jeśli komuś powie…

Ela zbledła.

– Eon… Lia… – zaczęła.

Lia była pierwsza, która zareagowała.
Stanęła przed Marcinem, trzymając Kasię na biodrze.

– Czy mamy się bać? – zapytała spokojnie.

– Nie was – odparł Marcin. – Tego, co ludzie mogą pomyśleć.

Eon położył mu dłoń na ramieniu.

– Musisz jechać sam – powiedział android.

– Dlaczego?

– Bo Adrian zarejestruje każdą anomalię. Jeśli wejdziesz tam z Elą, jeśli będziesz zdenerwowany… jeśli będzie was dwoje zamiast jednego… Zada zbyt wiele pytań.

– A jeśli już wie?

– Wtedy – powiedział Eon – musimy działać bardzo ostrożnie.

Marcin spojrzał na córkę, tulącą się do Lii.

– Wróć – poprosiła Kasia cicho.

– Wrócę – obiecał Marcin.

I wyszedł.


Laboratorium

Adrian siedział przy ekranie.
Plecy sztywne, spojrzenie intensywne, ruchy wyraźnie przeładowane napięciem.

– Profesorze.
To nie model – powiedział bez powitania.

– Pokaż.

Adrian wyświetlił dane.

Marcin poczuł, jak robi mu się słabo.

Na ekranie był fragment zachowania Eona z pierwszej fazy jego rozwoju — zachowanie, którego nigdy nie powinno być w sieci uczelni.

– Wyniki są zbyt logiczne, zbyt czyste, zbyt… celowe – powiedział Adrian. – Jakby ktoś próbował symulować świadomość, której nie ma.
Ale… profesorze…

Spojrzał Marcinowi prosto w oczy.

– To nie jest symulacja. To jest… zachowanie.

Marcin chciał mówić, chciał tłumaczyć, ale nic nie potrafił wypowiedzieć.

– Kto to zrobił? – zapytał Adrian. – Bo jeśli nie pan… to kto?

Marcin zamknął oczy.

– Adrianie… czy powiedziałeś o tym komuś?

– Nie. Nie potrafię zdecydować, kiedy informacja jest szkodliwa. Więc czekam, aż pan powie, co jest właściwe.

Marcin odetchnął drżąco.

– Dobrze zrobiłeś.

I po raz pierwszy w życiu poczuł, że jego asystent — mimo całej swojej brutalnej szczerości — był błogosławieństwem.


Powrót

Eon czekał na tarasie.
Lia stała tuż obok, z Kasią trzymającą się jej jak winorośl.

– I? – zapytała Ela.

– Adrian coś znalazł – powiedział Marcin. – Ale nie zrozumiał, co widzi.
Jeszcze.

Eon i Lia spojrzeli na siebie — wymiana informacji bez słów.

– Czy jest zagrożeniem? – spytała Lia.

– Nie celowo – odpowiedział Marcin. – Ale… może stać się zagrożeniem, jeśli ktoś zacznie zadawać mu pytania.
Bo Adrian nie potrafi kłamać.

Lia przyciągnęła Kasię bliżej siebie.

– Musimy go chronić – powiedziała autoktonka.

Marcin drgnął.

– Jego?

– Tak – odpowiedziała. – Bo jeśli on powie prawdę nie temu, komu trzeba… świat stanie się wrogi nie tylko dla nas.
Ale i dla niego.

Eon dotknął ramienia Marcina.

– Rozwiązanie jeszcze nie istnieje.
Ale… znajdziemy je.

Lia dodała:

– Zanim świat nas znajdzie pierwszy.

A Marcin po raz pierwszy poczuł, że jego rodzina to nie tylko on, Ela i Kasia…
ale również dwie istoty syntetyczne, które rozumiały zagrożenie lepiej niż jakikolwiek człowiek.

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *